sobota, 26 czerwca 2010

Wydatki budżetowe

W komentarzach na wykopie na temat długu Państwa niektórzy argumentują, że mniejszy wzrost długu za rządów PiS oznacza lepsze gospodarowanie i przemawia za oddaniem głosu na przedstawiciela tej partii. Różnica między partiami jest nieznacząca, bo obie zamiast zmniejszać zadłużenie zwiększały je, ale pomijając tę kwestię można teoretycznie uznać, że rzeczywiście pod tym kątem jedna partia wypada lepiej niż inna. Niestety sama wielkość długu (okres największych wzrostów) nie powinna być miernikiem jakości rządzenia, a przynajmniej nie miernikiem jedynym. Trzeba jeszcze uwzględnić wysokość dochodów do budżetu państwa, które są zależne od kondycji przedsiębiorstw (koniunktura na rynkach światowych) i skłonności do płacenia podatków (wielkości szarej strefy). Inny miernik: wysokość wydatków budżetowych, obrazuje natomiast najlepiej rozpasanie rządzących. Aby móc myśleć o obniżaniu długu państwa wzrost wydatków budżetowych nie może być wyższy od wzrostu dochodów. O ile jednak można wybaczyć wzrosty wydatków w tempie wzrostu PKB, o tyle wzrost wydatków ponad tę wielkość nie ma żadnego uzasadnienia. Rządzący jednak musieli znajdować uzasadnienie, wierząc zapewne keynsowskiej teorii o tym, że konsumpcja pobudza gospodarkę. W każdym razie wzrosty wydatków były zawsze zbyt duże, ale największe w czasie gdy rządziło SLD (2002 r.) i PiS (2007 r.). Czy to nie wtedy powstało najwięcej niepotrzebnych instytucji? Raz przyznane fundusze ciężko odebrać. Rozdęte ponad miarę wydatki budżetowe to największa bolączka polskiej gospodarki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz